MARTA WOJCIECHOWSKA
PHOTOGRAPHY
Jest takie miejsce, które nie ma nic wspólnego z cudem, mimo, że
wszędzie się tak o tym miejscu pisze.
Przygraniczna wioska, z historiÄ… takÄ… samÄ… jak setki innych
przygranicznych wiosek. Wysiedlenia, pustka, ruiny, smutne rzędy
Å›wierków tam, gdzie pasÅ‚y siÄ™ owce. WÅ‚aÅ›ciwie nic ciekawego, nic
nowego.
A jednak to miejsce jest wyjÄ…tkowe. WyjÄ…tkowe nie szklanym dachem
koÅ›cioÅ‚a, do którego ciÄ…gnÄ… tysiÄ…ce turystów rocznie żeby zrobić sobie
ładne zdjęcie i odhaczyć kolejny punkt na liście rodzinnych wycieczek.
Å»yjÄ… tu ludzie, którym w tak zwanym Normalnym Åšwiecie, zazwyczaj
odmawia się prawa do życia. Ludzie niespecjalnie mądrzy, niespecjalnie
zdolni, niespecjalnie ładni. Często poranieni i podeptani, nieznający
czegoś takiego jak kochający rodzic czy czułe objęcie. Tutaj mają
możliwość żyć, uczą się, że i oni mają co dać, że i im należą się
okruchy miłości i ciepło serca. Jeśli chcą i potrafią to przyjąć,
zostają. Jeśli nie, idą dalej szukać swojej drogi i swojego sensu.
A ja? Żyję z nimi już trzeci rok, razem z nimi się uczę. Często wątpię
i chcę uciec. Ale zawsze coś mnie zatrzyma. Czyjś uśmiech czy objęcie.
Drobiazg.